I tak wraz ze skończeniem liceum, zaczęłam poważnie myśleć o tym, co zrobić by jak najszybciej spełnić swoje największe marzenie, którym wtedy żyłam już od tak długiego czasu. Byłam przekonana, że niedługo po ukończeniu szkoły wyjadę do USA, jednak w wieku 19 lat, zdecydowałam, że najpierw pójdę na studia. Na początku trochę trudno było pogodzić mi się z faktem, że odkładałam spełnienie swojego marzenia w czasie, lecz z drugiej strony cieszyłam się możliwością studiowania i mieszkania w innym mieście z dala od domu rodzinnego. Cały czas pamiętałam jednak o tym, co tak bardzo chciałam zrobić, i wiedziałam, że pewnego dnia ja sama będę mieszkać w Stanach i opiekować się dziećmi.
W 2015 roku, na drugim roku studiów, zaczęłam podejmowanie pierwszych poważnych kroków w stronę wyjazdu jako Au pair. Pamiętam, że proces aplikacji wydawał mi się ekscytujący, bo wiedziałam, że przybliżałam się do swojego celu. W styczniu 2015 roku zaczęłam uzupełnianie swojego profilu na stronie Au Pair In America. Wiedziałam, że zajmie to trochę czasu, jednak nie spodziewałam się, że dopiero na początku lipca będę gotowa do rozmów z rodzinami. Cały proces wspominam bardzo dobrze i zdecydowanie umilał mi czas na studiach i naukę do sesji egzaminacyjnej. Zdobywanie potrzebnych dokumentów wcale mnie nie zniechęcało i odstraszało, a cieszyło, i pokazało, że cała przygoda z Au Pair zaczyna się już tak naprawdę w Polsce. Gdy potrzebowałam pomocy lub miałam jakieś pytania, zawsze mogłam liczyć na swoją konsultantkę, która wszystko mi tłumaczyła i sprawiła, że cały proces aplikacyjny był naprawdę łatwy i przyjemny.
W lipcu 2015 roku na moim profilu zaczęły się pojawiać rodziny i po czterech tygodniach, wymianie e-maili i rozmowie na Skype, znalazłam swój perfect match– żydowską rodzinę z dwójką dzieci w wieku szkolnym. Od zmatchowania miałam 4 tygodnie na zdobycie wizy i przygotowanie się do wyjazdu. Trochę się stresowałam, bo zdawałam sobie sprawę, że już za niedługo będę na innym kontynencie z dala od rodziny i przyjaciół, ale fakt, że spełniałam swoje największe marzenie, bardzo mi pomagał i napawał radością oraz entuzjazmem.
I tak 24 sierpnia 2015 roku wyleciałam z Warszawy do Nowego Jorku z kilkunastoma innymi Au Pair. Szkolenie w Terrytown wspominam bardzo miło, bo zdobyłam wtedy dużo wiedzy potrzebnej do pracy jako Au Pair oraz zaprzyjaźniłam się z paroma osobami. Po kilku dniach w końcu nadszedł czas, aby polecieć do Detroit w Michigan i zamieszkać z moją rodziną goszczącą. Host rodzice odebrali mnie wieczorem z lotniska, a dopiero w domu poznałam swoje host dzieci. Pierwszy wieczór zleciał bardzo szybko i wcześnie położyłam się do łóżka, bo wciąż odczuwałam zmęczenie po locie z Polski. Na drugi dzień spotkałam się z moją lokalną koordynatorką, która pomogła mi załatwić formalności takie jak zdobycie Social Security Number i założenie konta w banku. W pierwszy weekend moja host family zabrała mnie do swojego domku nad jeziorem Michigan i spędziliśmy ze sobą czas poznając się nawzajem. Po niecałych dwóch miesiącach zdecydowałam się jednak na rematch – moje oczekiwania względem rodziny były inne, chciałam bliższej relacji ze swoimi host rodzicami. Z pierwszą rodziną rozstałam się w przyjaznej atmosferze – rozumieli moją decyzję i chcieli dla mnie jak najlepiej, bo wierzyli, że sama najlepiej wiedziałam czego chciałam i jakie miałam oczekiwania względem mojego rocznego pobytu w USA.
3 listopada 2015 roku wprowadziłam się do mojej nowej rodziny goszczącej – rodziny z czwórką dzieci- trzyletnią Miley, ośmioletnim Benem, dziewięcioletnim Eli’em i jedenastoletnią Maddie. Od momentu kiedy ich poznałam, wiedziałam, że właśnie to był mój perfect match, a rematch był najlepszą decyzją jaką mogłam wtedy podjąć. Host rodzice i dzieci od pierwszego dnia otoczyli mnie miłością i okazywali duże zainteresowanie i troskę, a ja poczułam się jak w domu. Mój pobyt w ich domu był naprawdę wspaniały, miałam dobry kontakt z host mamą i host tatą, zawsze mogłam na nich liczyć i porozmawiać na każdy temat. Z dziećmi nawiązałam bliską relację i pokochaliśmy się wzajemnie od samego początku. Najbliższy kontakt złapałam z Miley- opiekowałam się nią przez dwa dni w tygodniu gdy nie chodziła do przedszkola. Do moich obowiązków należało szykowanie i odwożenie dzieci do szkoły, przygotowywanie dla nich posiłków, pomaganie w nauce i zadaniach domowych, zawożenie na zajęcia pozalekcyjne oraz do kolegów i znajomych oraz opieka nad nimi gdy rodzice wychodzili w sobotnie wieczory. W wolnym czasie spotykałam się z moimi koleżankami Au Pair. Do dyspozycji miałam własny samochód, więc bez problemu mogłam się dostać w tam gdzie chciałam.
Podczas roku w Stanach miałam wiele okazji do podróżowania i zwiedzania. Moim największym marzeniem był wyjazd do Kalifornii i udało mi się je spełnić w grudniu 2015 roku, gdy pojechałam tam na święta Bożego Narodzenia odwiedzić znajomych. Udało mi się również pojechać do Chicago, na Florydę, nad Niagarę w Kanadzie oraz na północ Michigan- na piękną wyspę Mackinac.
Bycie w obcym kraju z dala od rodziny wiele mnie nauczyło. Stałam się bardziej samodzielna i spojrzałam na wiele spraw w życiu w inny sposób. Stałam się radośniejsza, bardziej otwarta i nauczyłam się cieszyć z małych rzezy oraz doceniać każdy dzień. Obcowanie z amerykańską kulturą i opiekowanie się moimi kochanymi host dziećmi było wspaniałym doświadczeniem, którego nie zapomnę do końca życia.